Top
 

Nurkowanie i gotowanie w Tajlandii – wywiad z Małgosią Paulo

BLOG

Nurkowanie i gotowanie w Tajlandii – wywiad z Małgosią Paulo

Małgosiu, już wkrótce – w lutym 2024 – będziesz prowadziła w Nautice Safari wyprawę Tajlandia – Kambodża – Similany. Ponieważ jesteś ekspertem w dziedzinie krajów azjatyckich i w dodatku niedawno stamtąd wróciłaś, postanowiłam Cię zapytać o kilka ciekawych aspektów życia w tamtych krajach.

Jak długi kawałek życia spędziłaś w Tajlandii?

Obecnie ludzie wyjeżdżają tam na miesiąc i piszą książki „Moja Tajlandia z plecakiem”, „Moja Tajlandia  z psem” albo „Tajlandia w trzy dni”. Ja mieszkałam, prowadziłam tam własną firmę i wypowiadam się z perspektywy 13 spędzonych w Tajlandii lat. Nadal nie wiem o tym kraju wystarczająco dużo, by mienić się ekspertem. Nawet nie chce mi się przebijać przez niektóre fora i komentarze na FB, gdzie wypowiadają się ludzie, którzy posiedli całą wiedzę w dwa tygodnie…

Co Cię najbardziej zaskoczyło w Tajlandii, kiedy pojechałaś po raz pierwszy – z ówczesnej perspektywy?

Wydawało mi się że znam angielski, ale tajenglish był dla mnie kompletnie niezrozumiały. Drugie zdumienie – że słodkie soki na przykład ananasowe – są solone. Chwilami nawet przesolone. Posypki do owoców składają się z chili, cukru i soli. Tak, chyba najbardziej mnie zaskoczyła kuchnia – że coś słodko-pikantnego jest smaczne, albo słodki smak owoców morza nie razi. Byłam wychowana na tradycyjnej polskiej kuchni, a ryż z warzywami był dla mnie najohydniejszą potrawą, nie umiałam jeść pałeczkami i nienawidziłam owoców morza. Byłam zafiksowana na schabowe. To był duży przeskok.  Trzecie zaskoczenie to imiona Tajów – co prawda mają prawdziwe imiona, ale posługują się nickami. Wszystko dlatego, że duchy nie powinny znać prawdziwego imienia, bo  miałyby władzę nad takim człowiekiem. Znam tylko jednego Taja, do którego zwracam się prawdziwym imieniem.

Czy kupowałaś tam gotowe  jedzenie?

Zanim ugotowałam coś samodzielnie minęło dużo czasu, w kulturze tajskiej mało gotuje się w domu. Tajowie jedzą  na stoiskach i w przydrożnych garkuchniach. Przy ulicy stoją dziesiątki wózków – każdy wózek to jedna lub dwie potrawy, więc jak masz ochotę na zupę, to idziesz do pani  Sao, a na curry do pana Ouka.

Jakie przyprawy przywiozłabyś samolotem z Tajlandii mimo że są dostępne w Polsce?

Przede wszystkim liście kafiru, które jest łatwo zamrozić. W Polsce kafir jest dostępny w postaci suszonej i nie zachowuje aromatu. Gałkę muszkatołową, cynamon, gotowe pasty curry kupione na targu, nakładane z dużych misek. Przywiozłabym mleczko kokosowe, bo niestety nawet te same marki w Europie mają inny skład, najczęściej dodatek wody.

Kuchnia jest dziedziną o której mogłybyśmy rozmawiać godzinami, ale przecież najważniejsze jest nurkowanie 🙂 Similany to miejsce kultowe. Gdzie najczęściej nurkowałaś na Similanach?  

Safari na Similanach to kilkanaście nurkowań – 3 lub 4 dni nurkowe. Miejsca raczej się nie powtarzają. Miejscówką, w której nurkuje się dwa lub trzy razy jest Richelieu Rock. Tam nurkowałam  najczęściej. Życie morskie Richelieu Rock jest obfite. To skalisty szczyt między wyspami Surin, a stałym lądem, świetne miejsce dla fotografów, zarówno makro, jak i szerokokątnych. Można spotkać takie małe stworzenia, jak koniki morskie, krewetki arlekiny i  frogfishe. Żyje tu rzadki błazenek pomidorowy i często obserwuje się gody ośmiornic. Niemal na pewno zobaczymy duże ławice travellerów i barrakud, lucjany i fizyliery.  Nie obiecuję, ale jest duża szansa na wielorybiego!

Niektórzy mówią, że chcieliby zostać na Richelieu na cały rejs… A ja bym została na Elephant Rock – w skalnych labiryntach, wśród tajemniczych krajobrazów. Całość daje takie fenomenalne poczucie przelotu między górskimi szczytami. To miejsce trójwymiarowe! Obszar ten zamieszkują papugoryby, żabnicowate, niebieskie pokolce.  Elephant Head Rock słynie też z małych rekinów rafowych.

Inne miejsca są płytkie i nie tak trójwymiarowe?

Trójwymiarowymi nazywam miejsca, które wyglądają jak domino i jest ich więcej na Similanach – Chistmas Point, Deep Six, North Point i The Dome czyli pinakle na Ko Tachai. Powstały wskutek subdukcji czyli  zjawiska geologicznego, które ma miejsce, gdy dwie płyty tektoniczne zaczynają się przesuwać i napierać na siebie. Gdy płyty dotykają się i pchają, ostatecznie jedna wsuwa się pod drugą, popychając ją w górę, gdy jej przednia krawędź kieruje się w dół, głębiej w ziemię. Uważa się, że subdukcja na mniejszą skalę stworzyła wiele granitowych wysp wokół wybrzeża Tajlandii, w tym Similany.  Jako przewodnik nurkowy lubię te miejsca, bo są pewne. Nie zmieniają się. Mogę obiecać jakieś wrażenia. Przyrodnicze są nieprzewidywalne – poza może anemone city, które jest cały czas w tym samym miejscu. Wszędzie też są spektakularne koralowce i ogrody, które z góry przypominają zadbane grządki uprawne z milionami różnych warzyw.

Czy są tam stworzenia endemiczne?

Błazenki pomidorowe, które mają kolor zupy gaspacho z plamką śmietany, rzadkie ślimaki wyglądające jak wycięte z czarnego styropianu, i nie przypominają w ogóle ślimaków.

Czy miałaś tam kiedyś jakąś bardzo groźną sytuację?

Na Similanach – dzięki temu, że są płytkie – nie występują na szczęście prądy zstępujące, więc dla osób początkujących są to miejsca absolutnie bezpieczne i komfortowe. Cały czas widzimy dno podczas płynięcia. Są natomiast prądy wynikające z pływów i czasem to samo nurkowisko może być spokojne, z wizurą 40 metrów,  a czasem prąd porywa nurków i trzeba z nim grzecznie spływać. Łatwo się schować za załomem skalnym. Są to według mojej oceny łatwe nurkowania. Wymagany jest AOWD, bo niektóre nurkowiska zaczynają się na 20 metrach. Część osób obawia się tuneli, ale naprawdę nie ma powodów – to są miejsca obszerne, otwarte od góry i pełne światła.

Czy często widujesz tam jakieś duże stworzenie?

Tak, ale to wynika bardziej z ilości wykonanych tam nurkowań – rekiny wielorybie, duże rekiny rafowe, manty, płaszczki. Podczas przeciętnego safari ilość dużych zwierząt jest jednak mniejsza niż na przykład na Malediwach. Średnia głębokość Morza Andamańskiego to 75 m, więc duże ryby nie chcą wpływać daleko na tak płytkie wody. Sytuacja podobna jak na Morzu Czerwonym. Nie ma tam wielu dużych zwierząt. Bogaty jest świat małych stworzeń i ryb.

Ile jest łodzi safari pływających na Similanach?

Po pandemii zrobiło się ich mniej, ale wciąż jest ich kilkanaście. ¾ łodzi tam to 2* lub 3* trzypokładowe łodzie o podstawowym standardzie czyli 4 łazienki na 20 kajut, przerobione z kutrów rybackich. Bardzo mało jest luksusowych,  teraz praktycznie ich nie ma. Chyba turyści wybierają taniość. Poza tym a rejsy są krótkie – 4 lub 5 dni. To wystarcza turystom. Wciąż Tajlandia jest kojarzona z taniością i tanie safari się w to wpisuje.

Czy nie ma tam zbyt wielu baz nurkowych które ze sobą rywalizują?

Na Phuket specyfika organizacji nurkowań jest taka, że są firmy które mają łodzie i transfery, a inne firmy mają sprężarki i sprzęt nurkowy oraz dostarczają przewodników i instruktorów. Ostra rywalizacja trwa za to między łodziami. Łodzie konkurują trasami, atrakcyjnością posiłków. Standard nurkowania na Phuket jest taki, że przyjeżdżasz z hotelu a na łodzi czeka sprzęt, butle i jedzenie – wszystko jest w cenie nurkowania. Łodzie są dwu- lub trzypokładowe z salonem i łazienkami. Bardzo wygodne jak na Azję.

Wróćmy na chwilę na ląd. Tajlandia jest jednym z niewielu państwa na świecie, które nigdy nie zostały skolonizowane, jak to się stało?

Tak, rzeczywiście. Były okresy w historii kiedy była zależna ekonomicznie, musiała stosować narzucone przez inne państwa stawki cła. Ale kolonią nigdy nie była. Moim zdaniem to zasługa dyplomatycznych zabiegów króla Ramy IV. Potrafił pokazać Tajlandię na międzynarodowym forum  jako kraj cywilizowany, z którym warto współpracować.

Co sądzisz o obecnym królu?

Przejął królestwo po ojcu, który był bardzo ceniony przez poddanych, wręcz wielbiony. Wzbudza kontrowersje. Mieszka na stałe w Niemczech i w prasie co jakiś czas pokazują różne przykłady jego ekscentrycznych zachowań i bajońskich wydatków. Jako pierwszy, po 100 latach tradycji monogamii, zdecydował się na wielożeństwo. Poddani są wzburzeni, że wyjechał na stałe do Bawarii. Ale w Tajlandii nie wolno krytykować króla, jego konkubin, a nawet królewskiego psa. Słyszałam za to dużo słów krytyki ze strony Europejczyków.  Z drugiej strony wyobraźcie sobie faceta, który był wychowywany na króla, z trzema siostrami, beniaminka rodziny, no – każdemu uderzyłaby woda sodowa do głowy. Wszyscy mu nadskakiwali. Zepsuli go.

Jak w buddyzmie wygląda sprawa płci i jak to wygląda w Tajlandii?

Po pierwsze buddyzm wywodzi się z hinduizmu, sam Budda był wychowywany w takiej religii. A w hinduizmie koncepcja płci jest bardzo płynna. Wisznu schodzi na Ziemię czasem jako kobieta, czasem mężczyzna, ciało jest czymś przypadkowym, zgodnym z tym jak się ktoś czuje. Katoi to mężczyzna który czuje się kobietą. Z punktu widzenia psychiatrii jedyną metodą jest tu operacyjna zmiana płci. Zatem stopniowo,  przez całe swoje dorosłe życie poddają się operacjom. W takich miejscach jak duże miasta katoi nie wykonuje męskich zawodów.  To nie jest tak że jest na to przyzwolenie i wszyscy akceptują katoi. Tak samo panuje ostracyzm. Może jest to tolerancja większa niż w Polsce, ale nie pełna.

Miałaś kiedyś pracownika lub znajomego katoi?

Znałam bardzo wielu, to jest bardzo popularne, często to zwykli, wykształceni ludzie, którzy są rozpoznawalni dlatego że są bardziej zadbani niż przeciętna kobieta – są wręcz wyrafinowani, mają wspaniałe makijaże, idealny manicure. Często rozpoznaję ich tylko po głosie…

Czy diaspora polska jest tam duża?

Znam wszystkich Polaków którzy mieszkają w Taj dłużej niż 10 lat. Teraz pojawiło się mnóstwo cyfrowych nomadów. Mają tam swoje biznesy, są instruktorami nurkowania albo golfa, właścicielami małych hotelików, firm turystycznych. Popieramy się nawzajem. Pomijając źródło utrzymania, Tajlandia to jest kraj w którym można mieszkać, ale nie na każdym etapie życia. Dzieci muszą wyjeżdżać do szkoły średniej do innych państw, bo te tajskie nie mają dobrego poziomu. Amerykański system szkolnictwa skutkuje tym że, albo trzeba dostać stypendium albo mieć bogatych rodziców. Porównując koszty, bardziej opłaca się wysłać dziecko do USA zamiast do  Bangkoku.

Czym zachęciłabyś do wyjazdu na swoją wyprawę Tajlandia-Kambodża-Similany?

To wyprawa naładowana atrakcjami jak żadna inna 🙂 a jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć szczegółów – niech do mnie zadzwoni, czekam

🙂

797 025 124

Udostępnij:

Masz pytania?

Skontaktuj się z nami. Z przyjemnością pomożemy wybrać wyjazd nurkowy idealny dla Ciebie!